Szczery obraz
Cele, jakie stawia przed sobą fotografia „autentyczna”, są istotne dla wszelkich typów fotografii. Choć w naszej klasyfikacji uczyniliśmy z fotografii autentycznej odrębną kategorię, to tak naprawdę sukces wszystkich zdjęć często zależy od tego, czy sprostają one typowym dla niej wymaganiom.
Chodzi o wrażenie, jakie wywierają na widzu szczery gest, poza ciała, wyraz twarzy. Autentyczne jest to, co robimy, gdy nikt nie patrzy. Jeśli uda się to uchwycić, otworzymy widzom okno na prawdziwe życie, niezafałszowane przez onieśmielenie czy potrzebę pokazania się z najlepszej strony. Elementy autentyzmu są podwaliną obrazu i pozwalają widzowi zidentyfikować się z oglądaną sceną, ponieważ jest to trybut — choćby niewielki — dla prawdziwego życia oraz sposób na zyskanie odniesienia do otaczającej nas rzeczywistości.
Gdy fotografujemy rzeczy takimi, jakie są, zamiast przygotowywać scenę, do robienia zdjęć podchodzimy jak detektyw.
Naszym zadaniem jest wykryć kluczowe momenty, te, które warto utrwalić. Nie uczestniczymy w zdarzeniach, raczej staramy się wycofać i obserwować! Obserwacja, w przypadku tego typu zdjęć, jest kluczem do sukcesu.
Te same pytania, które sami sobie zadawaliśmy, próbując ustalić nasze osobiste cele w fotografii, teraz widzimy w działaniu w scenie, którą mamy przed sobą. Autentyczne, życiowe zdjęcia są szczere, uczciwe, prawdomówne i poważne. To podstawa fotografii reportażowej. Najlepsze zdjęcia to będą te, za którymi stoi jakaś historia — życie przed obiektywem.
Kim jest dziecko? Jakie są jego lub jej najciekawsze gesty i działania? Jakie jest obecne otoczenie dziecka, z jakiego tła ono wyrasta? Czy można się tego dowiedzieć, patrząc na zdjęcie? Jak zamierzasz przekazać Twój odbiór tej historii, Twój osobisty pogląd? Czy rozwiniesz opowieść, włączając w obraz elementy otoczenia, czy przeciwnie, skoncentrujesz się na samym dziecku, na jego postaci lub twarzy?
Jak wygląda interakcja dziecka z innymi osobami, z otoczeniem, w trakcie zabawy, przy odgrywaniu wyimaginowanych ról? Czy dziecko zdaje sobie sprawę z tego, że jest fotografowane, czy przeciwnie — znudziło się już i zdążyło zapomnieć o aparacie? Ogólnie rzecz biorąc, im dziecko młodsze, tym krócej jest w stanie czymś się interesować.
To może być bardzo pomocne dla fotografa szukającego autentyczności. Jednak gdy dziecko zaczyna już zmieniać się w młodego człowieka, bardzo rzadko można się cieszyć taką swobodą.
Jak najlepiej stać się niewidzialnym dla dziecka? Musisz być w pobliżu dostatecznie długo, byś przestał być zauważany (gwałtowne przemieszczenia czy nagłe pojawianie się wzbudzają niepokój). Dzieci zupełnie inaczej się zachowują, gdy wiedzą, że patrzy na nie oko obiektywu. Staraj się więc nie narzucać ze swoją obecnością: rozważ użycie dłuższej ogniskowej, staraj się nie wyróżniać z otoczenia — jednak tylko przy robieniu początkowych ujęć. Później nie bój się już zbliżyć i wejść w interakcję z dziećmi. Spytaj rodziców dziecka, co mogłoby Ci pomóc w nawiązaniu kontaktu.
Już samo to, że dzieci widziały Cię, jak kontaktujesz się z ich rodzicami, sprawi, że będą bardziej odprężone.
Mimo że długa ogniskowa ma swoje zastosowania (z całą pewnością sprawdza się w przypadku paparazzi), to wzdragałabym się przed stwierdzeniem, że to jedyny środek do pozyskania szczerych zdjęć.
Henri Cartier-Bresson (patrz str. 62) rzadko używał ogniskowej dłuższej lub krótszej niż 50 mm. Jak o tym opowiemy w rozdziale 3., taką ogniskową uważa się za „normalną Najlepiej oddaje ona sposób widzenia nieuzbrojonego oka. Cóż może być bardziej autentycznego?! Jednak użycie krótszej ogniskowej, jak 28 lub 35 mm, bardziej zbliża nas do rozgrywającej się akcji, a przy tym nadal pozwala uchwycić ważne detale otoczenia. Pracując z ogniskową 28 mm, nie oglądasz sceny, lecz na niej jesteś, i takie samo uczucie współuczestnictwa przekażesz odbiorcom swoich zdjęć. Wielu fotografów zajmujących się utrwalaniem scen ulicznych, jak Garry Winogrand, Robert Frank lub Cartier-Bresson, unikało długich ogniskowych. Długi obiektyw zawsze zawęża perspektywę obrazu; do Ciebie należy decyzja, czy to dobrze, czy nie. Pamiętaj, nie ma w tym nic złego, że dzieci dostrzegają obiektyw i fotografa, o ile tylko ta obecność nie peszy ich tak bardzo, że tracą swe naturalne, żywe gesty. Jeśli nie chcemy, by nasza praca nabrała charakteru podglądania, to nie możemy się ukrywać za długimi obiektywami niczym paparazzi.
Kolejnym częstym nieporozumieniem jest pogląd, że trzeba robić mnóstwo zdjęć dzieci, aby móc wybrać z nich choć jedno dobre. Jednak obserwując i rozwijając swoje umiejętności w zakresie odczytywania zachowań innych osób, szybko można się nauczyć wyczuwać „decydujący moment” akcji, a tym samym ograniczyć się do robienia samych dobrych zdjęć. To bardzo korzystne dla fotografa(z pewnością ogranicza ilość czasu spędzanego na edycji zdjęć), gdy nauczy się być wybiórczy i będzie naciskać spust migawki tylko wtedy, kiedy może przewidzieć, co uzyska. To Cartier-Bresson jest autorem terminu „decydujący moment” — jest on definiowany przez gest, wyraz twarzy lub wyrazistą akcję. Bądź cierpliwy i spokojny, czekaj na właściwą chwilę, a gdy nadejdzie, zrób zdjęcie! Nerwowa energia i lęk przed bezczynnością każą nam często nadużywać spustu migawki, a wtedy, gdy nadejdzie idealny moment, może się okazać, że wypadł on pomiędzy dwoma zdjęciami.
Nie bój się więc i zaufaj swemu instynktowi! Zbytnie odwlekanie i przekładanie zdjęć na później też jest pomyłką.
Gdy masz przed sobą obraz, utrwal go. Jeśli przewidujesz, że za chwilę sytuacja się powtórzy, wykorzystaj tę wiedzę, by przygotować się do następnej próby, ale nie rezygnuj z pieywszej. Każda fotografia ma swój własny moment w czasie, a ten moment może Ci się jeszcze trafić lub nie. Dowiadując się coraz więcej o swym modelu i o całej scenie dzięki obserwacji, możesz zacząć eksperymentować; zmieniaj kąty widzenia i swoje położenie w odniesieniu do źródła światła. Z reguły powinieneś unikać flesza, jest zbyt dominujący. Zakłóca naturalny rozkład światła i często sprawia, że cała scena zaczyna wyglądać płasko. W miarę jak akcja samorzutnie rozwija się przed Tobą, przemieszczaj się wokół niej, aż wyczerpiesz wszystkie możliwości jej pokazania.
Jeśli chodzi o zdjęcia autentyczne, reportażowe, to najlepszym narzędziem do ich robienia jest ten aparat, który masz przy sobie. Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie właściwy moment, więc zawsze bądź gotów. Na szczęście w dzisiejszych czasach zawsze ma się na wyciągnięcie ręki przynajmniej telefon komórkowy z wbudowanym aparatem.
Tak, naprawdę polecam to rozwiązanie. Choć komórki nie robią świetnych zdjęć (z powodu małych rozmiarów sensora), to jednak ułatwiają spełnienie głównego postulatu, jaki jest stawiany twórcom reportażowych zdjęć: musisz mieć przy sobie aparat, gdy zdarzy się okazja. Maleńki telefoniczny aparacik pozwala robić zdjęcia spontanicznie, a jeżeli umiemy dobrze go użyć (co oznacza między innymi zainstalowanie wspomagających aplikacji, choć nie ogranicza się do tego), techniczne niedostatki będą do zniesienia. Być może to zabrzmi osobliwie, lecz napraw naprawdę dużo można zyskać, ucząc się optymalnie wykorzystywać aparat wbudowany w komórkę. To prosty sprzęt i nie ma tam wiele do nauki, ale jeśli zadasz sobie trud, by zapoznać się z tą odrobiną informacji, to będziesz w stanie zrobić sensowny użytek z jedynego aparatu, który masz zawsze ze sobą.
Kolejny stopień to wszystkie odmiany popularnych dziś aparatów kompaktowych typu „wyceluj i strzelaj”. Z reguły mają znacznie mniejsze matryce światłoczułe niż cyfrowe lustrzanki, lecz zarówno wielkością matrycy, jak i jakością szkieł znacznie przewyższają aparaty wbudowane w komórki. Cartier-Bresson nie zrobił swych wiekopomnych zdjęć ciężką lustrzanką, lecz o wiele mniejszym, kompaktowym aparatem Leica®. I dziś wielu fotografów chcących rejestrować ulotne uliczne sceny posługuje się kompaktami, dowodząc tym samym, że nie jest to wcale narzędzie spoza kręgu zainteresowań profesjonalnego fotografa.
Jacques Henri Lartigue (patrz str. 58) należał do tych, którzy mają dryg do robienia reportażowych zdjęć. Osiągnął to nie tylko dzięki pasji i talentowi, lecz również dzięki właściwemu podejściu. Nie każdy potrafi zachować całą swobodę, gdy jest postawiony przed wielkim, rzucającym się w oczy aparatem. Lartigue zawdzięczał swe osiągnięcia zażyłości ze swymi modelami. Można z tego wyciągnąć dwa wnioski; po pierwsze, warto się dobrze przyjrzeć najbliższemu otoczeniu; światu, do którego być może tylko my mamy dostęp. Jeśli jednak ciągnie Cię do odkrywania nowych horyzontów, poza własnym rodzinnym kręgiem, to postaraj się zaprzyjaźnić z nowym środowiskiem.
Jest zupełnie jasne, że zaufanie naszych modeli można zdobyć tylko wtedy, gdy okażemy troskę i sympatię. Po drugie, choć w czasie trwania sesji fotograf rządzi niepodzielnie, sam decydując o tym, co i kiedy utrwali na zdjęciu, ważne jest, by umieć być przy tym człowiekiem skromnym i małym — zwłaszcza przy pracy z dziećmi. Tylko tak można się wtopić w otoczenie, zostać „muchą na ścianie” — więcej obserwować, mniej komenderować. Jak ujął to Parry Farrel: „chcę być jak ocean, żadnych słów, tylko działanie”.
Jeszcze jedna ważna rzecz, choć dla wielu to może być oczywiste; jeśli dziecko silnie sprzeciwia się zrobieniu mu zdjęcia, powinniśmy posłuchać. Dzieci mogą czuć niechęć do Ciebie albo do tego, z czym kojarzy im się aparat, a może to nie ma nic wspólnego z Tobą i z aparatem; może to po prostu nie jest dzień, w którym chciałyby rzucić się światu w objęcia. Niektórzy fotografowie mają trudności z uprzytomnieniem sobie momentu, w którym powinni odłożyć aparat; inni, przeciwnie, zapominają, że fotografowanie zawsze jest stresem dla modela i że niekiedy trzeba fotografować mimo wszystko, licząc na to, że z czasem się odpręży.
Granica jest cienka, trudno więc podać jakąś żelazną regułę.
Jeśli jednak dziecko jest wyraźnie rozzłoszczone lub rozżalone, granica została przekroczona. Zrób wszystko, co możesz, by Twój mały model czuł się dobrze przed obiektywem, a pewnie uda Ci się uniknąć sprzeciwu z jego strony; jeśli jednak sprzeciw nastąpi, sesja musi być przerwana.
Nie ma nic złego w tym, że starasz się wyprosić jeszcze parę zdjęć albo odwrócić uwagę dziecka, oferując mu przerwę lub nagrodę; lecz nic na siłę. Dzieci są najbardziej fotogeniczne, gdy nie protestują przeciwko obecności fotografa i nie przykładają do niej zbytniej uwagi. Wymuszone zdjęcia ze sztucznym uśmiechem i pozą wyrażającą chęć ukrycia się mogą wywołać u widza tylko smutek oraz zażenowanie.
Czy warto dla takich obrazów zaprzepaścić szansę na lepsze wyniki w przyszłości? Nie, i to z wielu powodów.
Dar autentyczności to najcenniejsze, co przekazujemy widzom naszych zdjęć. Czy postawiłeś sobie za cel rejestrowanie prozy życia, czy jego idyllicznej lub fantastycznej wersji, znakiem jakości obrazu jest jego prawdziwość. O niej zaś decyduje element autentyczności, obecny na zdjęciu i przyciągający naszą uwagę. Szczery obraz robi wrażenie sam z siebie, nie można uzyskać takiego efektu, stosując fotograficzne sztuczki i reguły kompozycji. Te rzeczy mogą dodatkowo uwydatnić przekaz zdjęcia, ale nie mogą go stworzyć. Nie wolno lekceważyć autentyczności. Wkrótce przejdziemy do omawiania innych celów fotografii, nigdy jednak nie zapominaj, że wszystkie te zamierzenia powinieneś realizować dopiero po osiągnięciu celu podstawowego — zachowania autentyczności.
Zobacz całość:
Fotografowanie dzieciństwa